generalnie nie ruszam się z domu bez książki w torbie, czytam więc... wszędzie. szczególnie lubię w jakimś spokojnym, cichym miejscu na łonie natury, ale własnym fotelem czy łóżkiem także nie pogardzę. podobnież wanną. w roku akademickim spędzam w tramwaju po 2 godziny dziennie, co bez książki byłoby katorgą. czasem nawet czytam, idąc [nie, nie zdarzyło mi się jeszcze wejść w słup, pod auto lub w jakiegoś przechodnia
].
zawsze czytam tylko jedną książkę na raz. i zawsze od początku do końca, nie potrafię odłożyć nawet najgorszego gniota [no dobrze, zdarzyło się, ale to pojedyncze przypadki], bo ciekawość mimo wszystko i tam by mnie zjadła.
a ostatnio nawet przekonałam się do e-booków, czytanych z ekranu i-poda [czytnika e-papieru niestety nie posiadam], co jeszcze bardziej zwiększa pole do popisu w kwestii dziwnych miejsc i pozycji do czytania